sobota, 20 września 2014

Epilog




„Jest taka miłość, która nie umiera, choć zakochani od siebie odejdą.”


Epilog

*3 lata później*

Perspektywa Patty

-Wrócę po pracy kochanie! – powiedział James całując mnie delikatnie w policzek i chwytając granatową marynarkę z krzesła, po czym opuścił sypialnię. Ziewnęłam przeciągle i przetarłam zaspane oczy, myśląc o nadchodzącym dniu. Minęły dokładnie trzy lata od mojego ślubu.
Od ślubu, śmierci Harryego i Jessiego. No i odkąd ostatni raz Go widziałam.
Bez powodu nagle pogorszył mi się humor.  Za każdym razem, kiedy próbuję myśleć optymistycznie o naszym małżeństwie mam mieszane uczucia. Za dużo się wtedy wydarzyło.
Wibracje pobudziły mój telefon do ruchu, a ja z grymasem na twarzy zwlokłam się z łóżka, by go odebrać. Niall.
- Tak?
- Cześć, policjant w domu? – usłyszałam w słuchawce ten dobrze mi znany, cichy głosik.
- Nie, pracuje.-  odpowiedziałam schodząc pod schodach w celu przygotowania sobie posiłku, ale przerwał mi dzwonek do drzwi. Otworzyłam je zdziwiona dość wczesną wizytą, ale w progu stał mój brat.
- To dobrze.- skwitował blondyn patrząc mi prosto w oczy i rozłączając się, a ja rzuciłam mu się na szyję.
- Co tutaj robisz?- spytałam wesoło wpuszczając go do środka
- Chciałem cie zobaczyć, dawno się nie widzieliśmy. – mruknął i poszedł do kuchni, a ja postanowiłam się przebrać w ubranie codzienne. Kiedy wróciłam, ubrana i umalowana, śniadanie czekało już na mnie na stole.
- Kiedy zdążyłeś to przygotować? –spytałam zdziwiona siadając i przyglądając się bogato zdobionemu w pachnące potrawy stołowi, a chłopak tylko machnął ręką.
- Miałem ostatnio sporo wolnego czasu.- uśmiechnął się kwaśno, a ja zrozumiałam drugie dno tej wypowiedzi.
Od tego feralnego dnia Niall nie potrafi znaleźć swojego miejsca w świecie. Łapał jakieś umowy o dzieło, projekty , ale nie potrafi znaleźć sobie pracy na stałe.  Do tej pory wszędzie czuł się nie na miejscu…nie tak, jak z nimi wszystkimi.
- Jak się czujesz? – spojrzałam na niego troskliwie i zajęłam miejsce na kanapie obok niego, a on jedynie zaśmiał się pod nosem.
-Zabawne, miałem cię spytać o to samo- pogłaskał mnie po głowie, a ja splotłam nerwowo palce.
- Przyzwyczaiłam się już do tej sytuacji- powiedziałam cicho patrząc w bok, a on jedynie prychnął.
- Jesteś pewna, że małżeństwo z rozsądku to dobry pomysł? – świdrował mnie wzrokiem, a ja przygryzłam nerwowo wargę,.
- To była najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć.- zacisnęłam dłonie w pięści ,a  Niall podniósł brwi.
- Okej, załóżmy, że ci wierzę. – mruknął, nie do końca przekonany moim zachowaniem- więc, co chcesz dzisiaj robić? – zapytał, a ja miałam już gotową odpowiedź.
- Mógłbyś mnie gdzieś podwieźć?




Byliśmy na cmentarzu. Ten tajemniczy urok miejsca, w którym zostają na wieki nasi znajomi i rodzina był bardzo odczuwalny. Za bardzo.
Moje serce połamało się po raz kolejny na wiele kawałków, kiedy przypomniałam sobie wszystkie najlepsze chwile spędzone z nimi. Byli czymś więcej niż znajomymi. Po tym wszystkim zżyłam się z nimi i czułam, że straciłam  rodzinę.
- Spoczywajcie w pokoju. – szepnęłam stawiając znicze na nagrobku i podążyłam w kierunku samochodu. Niall nie odezwał się nawet słowem, wiedziałam, że walczył z łzami. Miał zaciśnięte wargi i lekko załzawione oczy, a chłód dnia sprawił, ze jego policzki się zaczerwieniły.
- Niall? -szepnęłam kładąc mu dłoń na ramieniu i pociągnęłam go za sobą, a on kiwnął głową i uśmiechnął się do mnie delikatnie.
- Harry lubił śnieg. Byłby zachwycony tą pogodą- szepnął, a ja przytuliłam go.
- Na pewno jest szczęśliwy, że dajesz sobie teraz radę. – powiedziałam, a on nie wytrzymał tego i rozpłakał się jak mały chłopczyk. Cierpliwie czekałam, aż się uspokoi i głaskałam go po jasnych włosach.
-Patty, dziękuje.- powiedział, a ja wtuliłam się w niego.
Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby go zabrakło.




- Na pewno na ciebie nie czekać? –zapytał, kiedy wysiadłam z samochodu, ale pokiwałam przecząco głową.
- Nie, dziękuje. Zadzwonię!- krzyknęłam i pomachałam mu, kiedy odpalił silnik i odjechał, a ja skierowałam się w stronę lasu. Nie musiałam się zastanawiać nad drogą, znałam ją już wystarczająco dobrze.
Kiedy znalazłam się w środku zaśnieżonego domku na drzewie, ogarnął mnie sentyment. Nie wiem, dlaczego poprosiłam Nialla, żeby mnie tu przywiózł.
Czułam potrzebę przywołania Go, choćby w myślach. A tutaj szło mi to najlepiej. Tyle rzeczy, wspomnień, rozmów, ile wydarzyło się w tej chatce…to skarb. Teraz, kiedy trochę podrosłam, mogę to przyznać.
Usiadłam i poprawiłam niebieską czapkę i potarłam ręce, aby się trochę rozgrzać.
- Gdzie masz rękawiczki, chcesz się przeziębić? – usłyszałam TEN głos i natychmiast odwróciłam zszkowoana głowę.
Nic się nie zmienił. Ta sama skórzana kurtka, ten sam kilkudniowy zarost, te same hipnotyzujące oczy.
Ta sama umiejętność przyspieszania mojego serca na swój widok.
- Co tu tutaj robisz? –zapytałam zaskoczona, a on stanął opierając się o jedną ścianę domku i podniósł brwi.
- To raczej ja powinienem cię o to spytać. W końcu to był mój domek.- mruknął szorstko, a ja odwróciłam zmieszana wzrok. Miał rację.- pomyślałem o Harrym i chciałem to gdzieś przemyśleć.- kontynuował, co zbiło mnie z tropu. Sądziłam, że będzie mi kazał się stąd wynosić.
- Minęły już trzy lata.- szepnęłam, a on pokiwał w zamyśleniu głową, jakby zapominając o mnie.
- Jak się miewasz? –spytał w ogóle na mnie nie patrząc, jakby tylko z grzeczności. Przewróciłam oczami i powiedziałam:
- Dobrze. A ty? Jak twoje dziecko? –zapytałam, przypominając sobie, jak Niall mówił mi o tym, ze Margaret trafiła do szpitala.
- Jasmine? Dobrze, rośnie i rozwija się niesamowicie szybko. –  mruknął z małym uśmiechem, na co moje serce odżyło.
- A jak tam z Margaret?
- Nic. Dzielimy się wychowaniem naszej córki i tyle- wzruszył ramionami, a coś w jego minie mówiło mi, aby nie pytać o szczegóły.
Podniosłam dłoń, aby poprawić szalik, a on w błyskawicznym tempie znalazł się przy mnie i chwycił za nadgarstek.
- Nadal ją nosisz?- zapytał zdziwiony zauważając srebrną bransoletkę, którą dostałam od niego trzy lata temu na święta. Wyszarpałam swoją rękę i spuściłam głowę, a moją twarz oblał wielki rumieniec.
- Tęskniłem za tobą.- usłyszałam przy uchu jego kojący głos i nie mogąc się dłużej powstrzymać, wtuliłam się w niego.




Siedzieliśmy w domku i przyglądaliśmy się zachodzącemu, grudniowemu słońcu. Opierałam się o jego ramię i bez słów rozkoszowaliśmy się tą chwilą.
- Niektóre rzeczy się nigdy nie zmieniają, prawda? – mruknął cicho śmiejąc się pod nosem, a ja przytaknęłam z uśmiechem.
Nie liczyło się nic poza tą chwilą.
Nie liczyło się to, co wydarzy się jutro.
Nie liczył się czas.
Nie liczyło się to, co się potem stanie.
W tej chwili, liczyliśmy się tylko my, razem.
 ***
Cześć miśki!<3
Nie wierzę, że to prawdziwy koniec...
Epilog tak zbudowany, żeby każdy sam mógł w myślach dokończyć losy tej pary, pozytywnie lub też negatywnie.
Mam taką prośbę, skoro to koniec, chciałabym żeby każdy, kto  czytał skomentował to w jakiś sposób.
Może to być jedno słowo i  nie ważne, czy dzisiaj czy za parę lat- skomentuj, to dla mnie ważne.
To koniec "Some thing will never change" , ale nie martwcie się!
Już niedługo razem z Meredith  ruszamy z nowym opowiadaniem!:)
Zaglądajcie tu co jakiś czas, bo wstawię tutaj link do niego.
 A tymczasem, żegnam się z Wami:* 
Dziękuje, wszystkim, którzy razem ze mną przeżywali przygody Patty:)




5 komentarzy:

  1. Kochana, ja ryczę! O mój Boże! Nigdy nie wyobrażałam sobie tak zakończenia tego opowiadania. Co nie oznacza, że mi się nie podoba. Jest świetne. Każdy może sobie je dokończyć jak chce. Ja na przykład sprawię w moich myślach, iż będą razem. Uwielbiam happy end'y.
    Uciekam odpisać Ci na mail'a.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jemu tak mi żal że to opowiadane się skończyło... Chciałabym abyś napisała 3część tego opowiadania... Płakałam czytając epilog to jest najcudowniejsze opowiadanie jakie kiedykolwiek przeczytałam, a uwierz było ich mnóstwo...mam nadzieję ze znajdziesz pomysł na kontynuację tego opowiadania, a także czekam na nowe, mam nadzieję, że też będzie z Zayn'em...Dziękuje Ci za tak wspaniałą opowieść i czekam na jakiekolwiek wiadomości z Twojej strony.
    Całuski
    Xxx.
    Anonimek ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja czytalam opowiadanie było.cudowne szkoda że to już koniec mam nadzieję że byli razem do końca płakałam jak umarła Harry to była prawdziwa przyjaźń też bym chciała mieć taką osobę trochę późno ale dopiero teraz znalazłam to ff kocham papa

    OdpowiedzUsuń
  4. To było piękne opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  5. To było naprawdę piękne. Czytając to po prostu się poruczałam. Te opowiadanie naprawdę ma głębszy sens... pokazuje, że każdy nawet kryminalista może się prawdziwie zakochać. Nie jest to zwykłe opowiadanie pierwszej lepszej fanki One Direction. Czytałam już sporo takich oto rzeczy, ale tego nie można porównywać z innymi. Ja dzięki niemu zrozumiałam, że istnieje prawdziwa miłość i trzeba dawać szanse kogoś poznać tak jak Party dała tą szanse chłopcom... jak najbardziej zachęcam do czytania ;)

    OdpowiedzUsuń