- Patty na pewno wszystko spakowałaś? –krzyknął mój ojciec z
korytarza, jednocześnie wiążąc swój krawat i zakładając marynarkę.
- Tak tato, nie martw się o mnie - odpowiedziałam podniesionym głosem zbiegając
ze schodów. Tata mruknął coś pod nosem,
co pewnie miało brzmieć ” baw się dobrze”, zabrał swoją aktówkę i wyszedł z
domu uprzednio trzaskając drzwiami. Otworzyłam lodówkę z której wyjęłam parę
wędlin i ser , by zrobić kanapki na drogę dla siebie i Jessie’go. To była taka
nasza niepisana zasada. Inaczej wyżerał
by mi moje, więc wolę już zrobić dla świętego spokoju. Spakowałam je do mojej
torebki, po czym czwarty raz wyliczałam, czy aby na pewno wszystko jest w
walizce. Potem z trudem zniosłam ją na dół
i postawiłam przed domem. Zamknęłam drzwi i lekko przysiadłam na moim
bagażu czekając, aż Wade wreszcie wyjdzie. Minęło 30 minut, a on nie ruszył
swojego szanownego tyłka z domu. Wściekła wstałam, energicznym krokiem
podeszłam pod jego mahoniowe drzwi i zaczęłam w nie walić. Usłyszałam
trzeszczenie sprężyn, a potem ujrzałam zdziwionego i zaspanego Jessie'ego.- Co Ty tu robisz? – zapytał ziewając przeciągle
- Jest dokładnie 14:34. Sobota. Mieliśmy wyjechać pół godziny temu – powiedziałam patrząc na zegarek i oparłam ręce na biodrach. Jesse tylko pokiwał głową, krzyknął coś do mamy, zabrał swoją skórzaną kurtkę z wieszaka i wyszedł razem ze mną. W milczeniu podałam ( a właściwie rzuciłam )w niego moją walizką i wsiadłam do samochodu. Zaraz do mnie dołączył i odpalił silnik. Przez 20 minut jechaliśmy w kompletnej ciszy. Ja udawałam, że bardzo interesują mnie lasy liściaste mijane po prawej stronie, a on tylko zaciskał palce na kierownicy. W końcu spojrzał na mnie , westchnął i zapytał:
-Gniewasz się?
- Ja ?Dlaczego? Miałabym się na ciebie gniewać tylko dla tego, że najpierw nie dałeś mi zapomnieć o twoim wyjeździe wakacyjnym, a gdy w końcu się zgodziłam, byś przestał mnie męczyć to sam mnie olewasz- powiedziałam z wyczuwalną nutą ironii w głosie.
- Przepraszam. Miałem problemy- ostatni wyraz powiedział po dość długiej przerwie, jakby zastanawiał się, czy aby na pewno powinien był o tym mówić. Spojrzałam na niego z podniesionymi brwiami, czekając na dalszą część wydarzeń .Spojrzał na mnie kątem oka i szybko przerzucił wzrok na szybę przednią. Starał się trzymać mnie na dystans. Czułam to. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywał. Pokiwałam tylko głową, zastanawiając się nad czymś.
- O czym myślisz? –spytał szybko, nie obrzucając mnie ani jednym spojrzeniem
- O tym, że chyba czas na kanapki – powiedziałam, na co on automatycznie się zaśmiał. Pokiwał głową, mówiąc, że mam absolutną rację i do końca drogi jedliśmy moje zapasy jedzeniowe w luźnej atmosferze.
Po paru godzinach jazdy nareszcie dostrzegliśmy domek na plaży, w którym mieliśmy spędzić następne dwa tygodnie. Jesse zaparkował i wysiedliśmy. Na horyzoncie nie było widać żadnego człowieka .Zabraliśmy nasze walizki i nie spiesząc się , zmierzaliśmy w stronę chatki .Plaża była ładna. Rozgrzany słońcem piasek mienił się złotosrebrnymi blaskami, a brzeg co chwilę kąsały spienione falbanki wody. Jednak nie było tam żadnych chętnych do korzystania z uroków lata. Mój towarzysz otworzył delikatnie jasne drzwi frontowe , poczym wszedł głębiej i zaraz usłyszałam jak ktoś krzyczy jego imię. Zajrzałam nieśmiało do pomieszczenia i ujrzałam jakiegoś chłopaka z niewątpliwe cudownym uśmiechem i wielką, kręconą burzą włosów na głowie. Akurat miałam to nieszczęście , że podchwycił moje spojrzenie, na co ja spuściłam wzrok i przygryzłam wargę. Widziałam, ze jego nuty przybliżają się do mnie z każdą sekundą, aż w końcu musiałam spojrzeć mu w twarz. Uśmiechnął się promiennie i szarmanckim gestem pocałował moją dłoń.
- A więc to ty jesteś tą dziewczyną o której Jessie nawija przez cały czas , miło mi – powiedział, a chwile później objął mnie dłonią w pasie i zaczął oprowadzać po domu. Prawie natychmiast wyswobodziłam się z jego uścisku. Na moje szczęście okazało się, że wiele osób zaproszonych niestety nie mogło skorzystać oferty, więc będzie nas tylko 6.
Jednakże w każdej sytuacji gdzie są plusy, muszą być też minusy. W tym wypadku jest to fakt, że jestem jedyną dziewczyną. Po skończonej wycieczce po domu postanowiliśmy udać się na plażę. Przebrałam się na górze w jaskrawo żółty strój kąpielowy i założyłam jedynie krótkie jeansowe spodenki. Przy schodach na dole czekał Harry i Louis, jeżeli dobrze zapamiętałam. Oboje prześwidrowali mnie swoimi spojrzeniami, po czym Lou zagwizdał i się wyszczerzył, a Hazza seksownie przygryzł wargę i spojrzał na mnie wyzywająco. W tym właśnie momencie do pomieszczenia wszedł Jessie i pogonił wszystkich do wyjścia. Wydawało mi się, albo spojrzał na mnie z niepokojem. W tym momencie był moim zbawieniem. Od samego początku nie miałam ochoty na ten przyjazd.” Teraz będę musiała znosić 5 debili zamiast jednego, tyle wygrać”- pomyślałam w duchu i pokręciłam zrezygnowana głową. Przez ten jakże krótki odcinek Harry usilnie starał się mnie podrywać i zachęcić do rozmowy ,a ja w ramach ochrony przybliżałam się coraz bardziej do Jessie’go.
Harry
i Louis razem z pozostałą dwójką poszli się kąpać, a ja zostałam z Jessie’m, by się poopalać. Szczerze nie
zależało mi na tym jakoś specjalnie, ale wolałam to niż znosić tamtych Byli
typowi. Wszystkim chłopakom tylko laski i samochody w głowach. Idioci.
Położyłam się wygodnie na brzuchu i zamknęłam oczy. Rozmyślałam sobie nad
naszymi zabawami w piaskownicy i w
kucharzy z moim sąsiadem , nad tym jaka pogoda jest teraz u nas, aż tu nagle
poczułam, że wznoszę się w powietrze. Otworzyłam przerażona oczy i widzę, że
Harry mnie podniósł i leci do wody.
- Nie, nie , nie rób tego! Postaw mnie! –krzyczałam, ale było już za późno, bowiem znajdowałam się w morzu.
Wynurzyłam
się i spojrzałam na niego. Szczerzył się jak głupi.’
- Ty
idioto! Co to miało być? Co ty sobie wyobrażasz?! Pozwoliłam ci?! Wiedziałam ,
że przyjazd tutaj był głupim pomysłem !Wszyscy jesteście debilami!-
Wykrzyknęłam mu prosto w twarz i zła jak osa skierowałam się do domku. Weszłam
cała mokra w stroju kąpielowym, bo z tego pośpiechu nie zatroszczyłam się o
resztę swoich rzeczy i zaczęłam iść po schodach, kiedy poczułam na sobie palące
spojrzenie. Spojrzałam w stronę kuchni i zobaczyłam do tej pory mi nie znaną
twarz. Był to mulat o kawowych tęczówkach, potrafiących przejrzeć drugiego
człowieka na wylot. Uśmiechnął się do mnie łobuzersko.-Hej mała, jak się udała kąpiel? –zapytał i mrugnął do mnie, po czym zaniósł się niepohamowanym śmiechem. Kolejny idiota. Czyli wszystko widział.
- Spadaj. –prychnęłam dobitnie, co chyba nie spodobało mu się, bowiem jego oczy zmieniły wyraz, ze wspaniale migoczących na poważne.
Wstał
powoli od stołu i podszedł do mnie uprzednio pchając na ścianę. Naparł na mnie
swoim ciałem, aż stykaliśmy się nosami. Patrzył mi cały czas prosto w oczy.
-Harry może i pozwali ci sobą pomiatać , ale ja nie zamierzam. Jesteś taka sama cała reszta tych suk. Zrozumiano? – zapytał nie spuszczając ze mnie wzroku, a
ja głośno przełknęłam ślinę i potaknęłam parę razy głową. Puścił mnie i
skierował się w stronę wyjścia, a ja tylko odprowadzałam go spojrzeniem. W
drzwiach jeszcze odwrócił się, spojrzał na mnie i powiedział:- Jestem Zayn, kochanie – i znikł mi z pola widzenia.
Ciekawie piszesz :D Życzę powodzenia!
OdpowiedzUsuńBędę wpadać ;3
Brak mi słów.
OdpowiedzUsuńWcześniej podpisywałam się Soniusiaa S ;)
Podoba mi się ta historia, dlatego zabieram się za następny rozdział! ;D
Pozdrawiam Xx