sobota, 12 października 2013

Rozdział 4


Obudziłam się koło południa,  kiedy promienie słoneczne oświecały mój pokój. Od pechowej imprezy minął już tydzień.Spędzałam ten czas na książkach i plażowaniu, jednak unikałam chłopaków. Coś mi mówiło, ze lepiej trzymać się od nich z daleka. Nie było to trudne, bowiem wszyscy znikali gdzieś koło południa i wracali dopiero późną nocą, kiedy ja już spałam. Przetarłam zaspana oczy i zeszłam na dół. Podczas, gdy  schodziłam po skrzypiących schodach, usłyszałam rozmowy dobiegające z salonu. To dziwne, powinno ich nie być o tej porze w domu.  Nie zważając na ten fakt poszłam do kuchni, by zrobić sobie śniadanie. Postawiłam na standardowe i łatwe w przygotowaniu płatki. Wzięłam niebieską miskę i zaczęłam jeść, kiedy do pomieszczenia wtargnął Louis.
- Chodź. Musimy porozmawiać.  – powiedział rozkazującym tonem, a w jego oczach dojrzałam wprost niebywałą obojętność. Zaraz po wypowiedzeniu tych słów opuścił kuchnie i poszedł do salonu. Wzięłam jeszcze jedną łyżkę płatków i poszłam za nim. Byli tam obecni wszyscy lokatorzy. Zayna nie widziałam, ale on tu chyba na szczęście nie mieszka.
- Musisz stąd wyjechać, tak będzie dla ciebie bezpieczniej. Jesse źle zrobił, że w ogóle wpadł na pomysł zabrania ciebie ze sobą, ale błędów przeszłości nie zmienimy. Trzeba je naprawić – powiedział dość łagodnie, aczkolwiek stanowczo Harry. Jesse spojrzał na niego wymownie.
- Skąd ja miałem wiedzieć, że zjawi się tu Malik? Przecież ja cię  prawie w ogóle nie znałem! Nie miałem pojęcia, z kim się zadajesz, co robisz, z czego żyjesz. Gdyby nie ta cholerna sytuacja po imprezie...- mówił mój przyjaciel, ale Hazza uciszył go jednym spojrzeniem. Bał się chyba, że za dużo się dowiem.
- Im ona mniej wie, tym lepiej…- dorzucił cicho Louis , skupiając tym samym na sobie uwagę wszystkich obecnych. Dopiero teraz skupiłam się na twarzy  mojego kumpla. Miał podbite oko i  rozciętą wargę. Jeszcze przed wakacjami, nigdy nie widziałam, aby się z kimś bił. Niewiarygodne, jak mógł się zmienić przez te parę dni. Usłyszałam tylko jak Patrick szepcze do niego „ Nie gadaj za dużo. Pamiętaj, teraz ty też w tym siedzisz” Bardzo dziwiło mnie ich zachowanie. Niestety, nie dane było mi zadanie jakichkolwiek pytań, bo w tym momencie w drzwiach stanął Zayn i jakaś dwójka jego kolegów.
- Proszę, proszę, Narada rodzinna? Dziewczyna nigdzie się stąd nie rusza. Mam co do niej parę planów –powiedział i mrugnął do mnie, na co ja się wzdrygnęłam. Harry wstał z kanapy i podszedł do mnie
- Po co ją w to mieszasz? To nasze porachunki , nie możemy załatwić tego miedzy sobą? – zapytał i delikatnie ręką popchnął mnie, bym schowała się za jego plecami. Nie sądziłam, że potrafi być delikatny. Malik prychnął pod nosem
-Stary  było miło , ale wisisz mi już za dużo pieniędzy. Nie trzeba było wchodzić w żadne układy z innymi gangami, to nie byłbyś w takiej pozycji.- odrzekł i podszedł do niego. Rzucił mi przelotne spojrzenie i szepnął coś mojemu obrońcy do ucha. Hazza pomyślał chwilę , poczym westchnął i przytakną głową. Mulat uśmiechnął się lekko, odwrócił się i poszedł. W ostatniej jednak chwili rzucił :
-Widzimy się na wyścigach, Patty.

***

Szłam z Horanem brzegiem lazurowego morza, mocząc stopy w zimnej wodzie i rzucając jakieś zdawkowe słowa. Miałam mętlik w głowie. Coraz więcej pytań, a mniej odpowiedzi. Blondyn co jakiś czas spoglądał na mnie, a ja zaczynałam się wtedy gapić w przestrzeń. Włożył ręce do kieszeni bluzy i  zaczął się gorączkowo nad czymś zastanawiać, na co wskazywało skupienie i zmarszczone brwi malujące się na jego twarzy, Tak bardzo chciałam spytać o czym myśli. O co w tym wszystkim chodzi. Jednak za każdym razem, gdy zaczynałam formułować pytanie, Niall przeskakiwał zgrabnie na inny temat. Po pięciu próbach zrezygnowałam, bo jaki to ma sens ?
-  Okej. Masz trzy pytania. – mruknął zachrypniętym głosem blondyn, jakby czytając mi w myślach. Od razu wiedziałam jakie będzie pierwsze.
- Kim jest Zayn? – Niall uśmiechnął się specyficznie i pokiwał głową, spodziewając się tego pytania.
- To długa historia. Wystarczy ci wiedzieć, że to człowiek niebezpieczny, bez serca , nie przywiązujący się do nikogo. Jest urodzonym przywódcą. Poza tym ma pieniądze i to właśnie wpakowało Harry’ego w kłopoty , bo postanowił od niego pożyczyć. Musiał, nie miał wyjścia. I no cóz, przyniosło to fatalny skutek dla nas wszystkich.
-Dlaczego ? – zapytałam, wiedząc  niewiele więcej, niż sama wywnioskowałam z ich zachowań.
- Powiedzmy, że podzieliliśmy los Hazzy. Na początku to było fajne. Wiesz jak to jest. Młodzi ludzie, wielka kasa, adrenalina. Nie uwierzę , że nigdy o czymś takim chociaż przez moment nie marzyłaś. Jednak przeliczyliśmy się. To było złudną bajką , nie pomyśleliśmy jakie to wszystko niesie ze sobą konsekwencje. No cóż, teraz to nasze życie. Nie będziemy potrafili go zmienić, zaakceptowaliśmy je – powiedział patrząc mi prostu w oczy i przygryzając wargę, Patrzyłam na niego wyrozumiale. Widziałam, ile emocji włożył , żeby mi to powiedzieć. Dostrzegłam także w jego oczach, ze się obwinia. Widzę jego ból tylko przez moment, bo zaraz przybiera maskę obojętności, którą każdy z nich ma wyćwiczoną do perfekcji.
Moje ostatnie pytanie. Zastanawiałam się chwile zanim postanowiłam je zadać.
- Co wy właściwie robicie? –zapytałam dość cicho, by tylko on mógł mnie usłyszeć. Zrobiłam to niekontrolowanie, bo nikogo prócz nas nie było w zasięgu wzroku.
- Jesteśmy dilerami, policja jakiś czas temu była blisko odkrycia nas, bo jeden  z nich podał się za narkomana i złapali Louisa. Jednak Harry jako nasz lider nie zastanawiał się i strzelił do gliniarza, zanim ten zdążył porozumieć się z kimkolwiek innym. Było to jakiś roku temu. Do tej pory wiszą listy o jego zaginieniu. Mam nadzieję, ze nikt nie będzie go szukał  na dnie morza. – dokończył, spojrzał pustym wzrokiem w stronę niebieskiej tafli i przyspieszył kroku. Praktycznie musiałam biec, by za nim nadążyć. Widziałam natłok emocji , które w sobie tłumił. Chciałam mu jakoś pomóc, przytulić, pocieszyć. On tylko spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-Nie rozumiesz? Jesteśmy mordercami! Pomogliśmy Harry’emu pozbyć się ciała, wiec wszyscy jesteśmy jednakowo winni. Zadajesz się z mordercami, zrozum to wreszcie !Nie obchodzi mnie, że Harry mnie zabije, jeśli się dowie , że ci powiedziałem! Musiałaś to wiedzieć, musisz wiedzieć , że nie tylko jego zabiliśmy. Mamy parę innych ofiar na sumieniu, nie wiem czemu oni tak bardzo nienawidzą Zayna skoro jesteśmy takimi samymi sukinsynami jak on! -Niall darł się na całą plaże, po czym padł na kolana i schował twarz w dłoniach. Nie wiedziałam jak zareagować, więc tylko stałam i patrzyłam na niego. Po minucie wstał i nie zaszczycając mnie nawet jednym spojrzeniem skierował się w kierunku domu. Ja usiadłam na piasku i zaczęłam analizować wszystkie jego słowa. Narkotyki. Morderstwo. Policja. Harry. Niall. Louis. Patrick. Niebezpieczeństwo. Adrenalina. Czułam jakbym zaraz miała zemdleć zwłaszcza, ze od jakiegoś czasu mieszkam z nimi pod jednym dachem.

***
 
Ciemne ulice, wszędzie pełno skąpo ubranych kobiet, drogie, sportowe samochody i  pełno typów z pod ciemnej gwiazdy. Inaczej nie opisałabym nielegalnych wyścigów. Kroczyłam dzielnie pomiędzy Harrym i Jessem, od Horana trzymałam się tak daleko, jak to tylko możliwe. W wyścigach startowali Styles i Tomlinson.  Reszta ekipy wolała dopingować, ewentualnie wdać się w bojkę, a widziałam nie mało chętnych do tego. Koło nich na linii startu ustawił się czarny samochód mulata. Zawody były burzliwe, ale najgorsze nie były jakieś bójki, czy nawet fakt, że wygrał Zayn. Usłyszeliśmy dźwięk syren policyjnych. Wszyscy wpadli w popłoch, policja wyleciała ze swoich radiowozów i zaczęła zgarniać każdego, kto wpadł im w ręce. Zaczęłam panikować, bo zgubiłam gdzieś Horana, Patricka i Jessie’ego. Biegłam jak najdalej od policjantów, ile tylko  miałam sił w nogach. Nagle zatrzymał się koło mnie czarny samochód.
- Na co czekasz? Wsiadaj!- krzyknął Zayn ze swojego miejsca. Niewiele myśląc, wsiadłam na miejsce pasażera i odjechaliśmy z piskiem opon. Malik rozpędził samochód i dopiero , kiedy upewniliśmy się, ze nikt nas nie goni zwolnił. Spojrzał na mnie kątem oka , uśmiechnął się lekko i mruknął:
- Teraz dopiero będzie zabawa.
*****
No i mamy czwarty rozdział.Jak się podoba? Trochę dłuższy niż ostatnie, specjalnie dla Was :)Jak widzicie, rozdziały staram się dodawać w miarę regularnie co tydzień. Bardzo dziękuje za moich dwóch obserwatorów !:) Nawet nie wiecie, o ile milej pisze się rozdziały, gdy ma się dla kogo.
Mam nadzieje, ze opowiadanie będzie mieć coraz więcej zainteresowanych:)
Do następnego! 

 

1 komentarz: