czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 10


Od przyjazdu Mindy atmosfera w domu stała się dość napięta.  Ona i jej chłopak unikają się na wszelkie sposoby, co strasznie utrudnia komunikację. Bo gdy chcesz pogadać jednym, drugie musi obowiązkowo ulotnić się z pomieszczenia. Poza tym, nadzwyczaj szybko zaaklimatyzowała się wśród reszty. Chociaż oczywiście nie zna jeszcze całej prawdy i na razie tak jest chyba lepiej.
- Mindy! Gdzie  do kurwy nędzy położyłaś moją komórkę?- wrzasnął Styles rozglądając się po salonie w poszukiwaniu zguby. Po porządkach, które dziewczyna tu przeprowadziła nikt nie  mógł nic znaleźć. Jednak, było czysto. Coś kosztem czegoś.
- Jest w  twoim pokoju, na biurku!
- Przecież zostawiłem ją w salonie. Nie mogłaś jej zostawić?
-Zaśmiecała stolik. W twoim pokoju jest jej lepiej.
- Styles , musimy ruszać - zawołał Niall schodząc na dół. Dobrze wiedziałam, gdzie się wybierają, ale nie chciałam o tym myśleć.
- Jasne, ale widziałeś gdzieś Lou i Patricka?
- Pojechali godzinę temu, miałem ci przekazać. Zapomniałem.
-Horan, ogarnij ty się wreszcie.-mruknął Styles, dyskretnie wkładając swój pistolet za pasek. Przerzucił swój wzrok na mnie.- Wrócimy późno, nie czekajcie z obiadem.- dodał ironicznie i uśmiechnął się do mnie. Mówiłam już, że lubię  jego dołeczki? Chwilę po ich wyjeździe zobaczyłam schodzącego Malika i Wade’a. Tego drugiego zostawili, bo zwyczajnie był zbyt skacowany, by nadawał się do jakiejkolwiek roboty. Mindy przyglądała mu się kątem oka, chociaż dzielnie udawała, ze pochłonął ją najnowszy egzemplarz gazety. Podałam mu butelkę wody, która leżała na stole. Od razu się do niej przyssał i wypił pół na raz. Zayn starał się z niego nie śmiać, ale ewidentnie drgały mu kąciki ust, by po chwili zamienić się w ogromny uśmiech. Jesse zgromił go wzrokiem.
-No i co się cieszysz?
- Stary, ja rozumiem, że to musiało być dla ciebie piorunujące przyswoić tak wiele niesamowitych informacji, ale alkohol nie rozwiąże twoich problemów. Tylko ty Z naszego grona go nadużywasz, a nie jesteś typem zbuntowanego alkoholika. Nie próbuj zaprzeczać. To widać.- dodał, gdy chłopak chciał zacząć udowadniać swoje racje. Niestety, Mindy zainteresowały słowa Zayna, więc usiadła prosto i przyglądała mu się z zaciekawieniem.
- Co miałeś na myśli? – spytała, a mulat zrozumiał jaką gafę popełnił.
- Nieważne, męskie sprawy.- mruknął opierając się rękami o poręcz mojego krzesła. Mindy świdrowała mnie wzrokiem, co wcale mi się nie podobało. Była bardzo ciekawska, więc odpowiedź chłopaka jej nie zadowoliła. Już wiedziałam, że będzie mnie męczyć w nocy by poznać tą szatańską prawdę, której się nie spodziewa. Zayn zaczął  mnie irytować nadmiernym bawieniem się moimi włosami. Nie lubiłam, gdy ktoś to robił. Poza tym Malik sprawiał, że nie mogłam  się skupić na czymkolwiek innym. Jego zapach był dla mnie wonią bardzo aromatyczną i odprężającą. Rozpoznawałam go z dużych odległości i od razu uśmiechałam jak małe dziecko, które dostaje wymarzoną zabawkę.
- Przestań – mruknęłam do niego, jednak niezbyt się mną przejął, gdyż kontynuował swoje zajęcie. Odwróciłam twarz, by go skrzyczeć, jednak to był zły ruch. Trafiłam na jego czekoladowe tęczówki, które z uwagą wpatrywały się moje. Jego twarz dzieliły milimetry od mojej, a nasze nosy prawie stykały się końcami. Nie potrafiłam przerwać tego momentu. Ba! Ja chciałam by on trwał wiecznie. Wydawało mi się, że czas stanął w miejscu i nie ma nic poza naszą dwójką. To było coś więcej niż wymiana spojrzeń. My oglądaliśmy nasze dusze. W jego oczach dostrzegałam te promyki nadziei , których brak zwykle niszczy ludzi. „Oczy są zwierciadłem duszy”, jak powiadają.  Pierwszy raz tak dokładnie ujrzałam te oczy bez chłodnej obojętności. Moją chwilę szczęścia zburzyła Mindy chrząkając znacząco. Malik odwrócił wzrok, wziął ręce z mojego krzesła i udał się do salonu. Spojrzałam na nią z wyrzutem, a ona zrobiła minę jednocześnie zdziwioną i radosną. Pokazała kciukiem kierunek, w którym poszedł mulat.
- Czy między wami coś..?- zapytała patrząc na mnie znacząco, a ja w odpowiedzi  wzruszyłam ramionami. Mindy spojrzała na mnie z oburzeniem.
- No wiesz? Czemu nie chcesz o tym pogadać? –zapytała nadąsana, a ja spojrzałam na nią pretensjonalnie. Nadepnęła mi tym tematem na odcisk.
- A ty może chcesz o swoim związku? Proszę bardzo. Jestem gotowa posłuchać o tym jak to biedny Jesse się zmienił i będziesz chciała go wspierać w trudnych chwilach, złudnie licząc na to, że powróci ten dawny? Proszę cię, obudź się! Serio sądzisz, że mu źle? Jak dla mnie był w siódmym niebie, kiedy go widziałaś z tymi dziewczynami. Nie jesteś mu już potrzebna taka jest prawda!- krzyknęłam ostro i dopiero teraz zdałam sobie sprawę co zrobiłam. Kurwa. Jessie nadal znajdował się w pomieszczeniu. Zszokowany trzymał otwartą butelkę wody i patrzył na mnie z rozdziawionymi ustami. Spojrzałam na biedną Mindy, która prawie zeskoczyła z krzesła we łzach i pognała na górę trzaskając drzwiami. Podparłam łokcie na stole i schowałam twarz w dłonie. Zdenerwowała mnie. Nie lubię, gdy ktoś porusza temat mnie i Zayna.  Sama nie wiem, czy cokolwiek między nami jest, mam na myśli chociaż przyjaźń. Zachowuje się bardzo dwuznacznie, a jego zmienne humorki mi nie pomagają. Poczułam że ktoś głaszcze mnie po włosach. Podniosłam lekko głowę i ujrzałam Malika siedzącego na stole koło mnie. Jego mina nie wskazywała żadnych emocji. A czego ja się mogłam po nim spodziewać, współczucia? Pff. To nie bajka, Collins.
- Chodź ze mną. Pokaże ci coś.- powiedział i skierował się w stronę wyjścia, a ja postanowiłam pójść za nim. Nie chciałam zostać sama z Mindy i Jesse’m, zwłaszcza, że dość już namieszałam. Kazał mi wsiąść do samochodu i zapiąć pasy. Po chwili pędziliśmy już przez prawie pustą ulicę , nieczęsto mijając jadące z naprzeciwka samochody.  Nie odzywałam się zbytnio. Wiedziałam już, że chłopak nigdy nie zdradza celu podróży, trzeba cierpliwie czekać.
Dojechaliśmy do lasu. Wszędzie było pełno zielonych drzew i krzewów. Przyroda wciąż kwitła , dzięki wielu promieniom słonecznego lata.  Można było sporadycznie zobaczyć wiewiórkę pędzącą między drzewami, bądź ptaszka, który nie uciekał na twój widok tylko zabawnie przekrzywiał łepek i wpatrywał się uroczo. Cały czas grała muzyka ptasich śpiewów. Obróciłam się wokół własnej osi z zamkniętymi oczami. Czułam się wspaniale, więc powtórzyłam tą czynność jeszcze z trzy razy. Po chwili zobaczyłam chłopaka z rękami w kieszeniach opierającego się o korę drzewa i patrzącego na mnie z lekkim uśmiechem. Moje zachowanie wyraźnie go rozbawiło. Podeszła do niego w podskokach.
- Mówiłeś, ze chcesz mi cos pokazać?
- Owszem.
- Więc ? Co to jest? – nie mogłam ukryć swojej niecierpliwości.
- Zobaczysz, jak dojdziemy.- powiedział i wystawił dłoń w moją stronę. Spojrzałam na nią nie pewnie, a później na chłopaka i tak parę razy, zanim zdecydowałam się podać mu dłoń. Chwycił ją delikatnie i pociągnął w nieznanym mi kierunku. Szliśmy oglądając i komentując przy okazji przyrodę. Nie sądziłam, że da się z nim normalnie porozmawiać. Kiedy doszliśmy do celu przechadzki, zamarłam.
- Czyje to? – zapytałam ilustrując ową rzecz od góry do dołu nie mogąc wyjść z podziwu.
- W sumie moje. Zrobiłem z tatą, jak byłem mały. Wtedy jeszcze żył. – odpowiedział i przyjrzał się z łagodnym uśmiechem domku na drzewie. Miał nieprawdopodobną lokalizację, dziwiłam się, że leśniczy nic z tym nie robi.
-Chcesz wejść? –zapytał, a ja ochoczo pokiwałam  głową. Zaprowadził mnie do drabiny i zabezpieczał, abym nie spadła. Wszedł zaraz po mnie i usiadł na górze. Ja chodziłam wpół zgięta po chatce, bo byłam za wysoka by normalnie się poruszać. Jednakże nie przeszkodziło mi to w ocenie wyglądu. Włożyli wiele trudu w zagospodarowanie chatki, bo wyglądała nadzwyczaj przytulnie i była w świetnym stanie, pomimo upływu czasu. W końcu dołączyłam do Malika.
- Przywołuje ci dobre wspomnienia?- zapytałam, a raczej stwierdziłam, na co chłopak tylko kiwnął głową.
- Wiesz, kojarzy mi się z ojcem, któremu zawsze było trudno dogodzić. Nigdy zupa nie była wystarczająco słona, a danie dobrze wysmażone. Zawsze coś było nie tak. Tą chatkę urządził jak miałem może dziesięć lat. Chciał, by w końcu coś było po jego myśli, idealne. Ani przepychu, ani skąpstwa. Idealnie wyważone- powiedział cicho, a ja byłam zdziwiona jego  otwartością, jednak bałam się coś powiedzieć, by nie przerwać jego zwierzeń.
- Nigdy nie byłem wystarczającym synem. Nie doczekałem się jakichkolwiek słów uznania, zawsze tylko powtarzane jak mantra : „ mogło być lepiej” –mówiąc to zacisnął pięści. Więcej słów nie mogłam od niego oczekiwać.
- Ładnie tu- powiedziałam starając się zmienić wyraźnie dla mulata nie wygodny temat. Nie siedzieliśmy może na gigantycznej wysokości, jednak mieliśmy wspaniały widok na runo leśne i mogliśmy dotknąć liści dębów bez wysiłku. Słońce chyliło się ku zachodowi, by w bliskim czasie całkowicie zniknąć z widnokręgu. Wpatrywaliśmy się w milczeniu i podziwialiśmy niecodzienny widok. Popatrzyłam na niego z wdzięcznością.
- Dziękuje. Pomogłeś mi się uspokoić po mojej sprzeczce z Mindy.  Jestem ci winna przysługę.- powiedziałam śmiejąc się lekko, a on spojrzał na mnie z szatańskim błyskiem w oku.
- Właściwie możesz ją już spłacić.- odrzekł przybliżając swoją twarz do mojej. Kiedy zrozumiałam o co mu chodzi, napięłam wszystkie mięśnie. Chłopak widząc to, złapał mnie za dłoń i zaczął ją delikatnie głaskać. Zaraz potem przejechał delikatnie czubkiem swojego nosa po moim policzku, a ze mnie zeszła cała negatywna energia i wyluzowałam się. Zayn natychmiast wykorzystał ten fakt by z zachłannością wbić się w moje wargi. Na początku byłam niepewna, jednak potem moje emocje przerodziły się w podniecenie. Nie ustępowałam mu i zaczęła się zażarta walka naszych języków. Połączyliśmy się w ognistym tańcu. Po chwili chłopak oderwał się i z uśmiechem oparł swoje czoło o moje.
- Powinniśmy już wracać, bo chłopaki niedługo będą w domu. – powiedział cicho, a ja tylko przytaknęłam głową. Byłam zbyt rozkojarzona tym co się przed chwilą stało, by myśleć logicznie.
***

Witam ! Dzisiaj rozdział dodaje, bo od jutra mam szlaban za wspaniałe ocenki xD Nie mam pojęcia, kiedy odzyskam komputer, więc nie powiem kiedy następny rozdział. Od razu mówię, że nie będzie cukierkowo w układach Zayn- Patty, mimo tego rozdziału. Dziękuje za komentarze, kocham was <3 Do następnego!:)

2 komentarze:

  1. Ale slodko*___*
    Ostatnio jestem bardzo uczuciowa i się poplakalam jak sie pocalowali. Idealnie to opisałas.
    Tez nie dlugo czeka mnie szlaban. Tak to jest jak sie ucieka: P Staram sie pomijac temat z rodzicami o konsultacjach czy zebraniach...
    HAHA Oks, czekan na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojejeku :D
    Zayn, o mój Boże... to było takie słodkie <3 Jestem ciekawa jak Niall na to zareaguje. Czy Mindy i Jess czy oni się pogodzą?
    Uch... tyle pytań, a odpowiedź dopiero w następnym rozdziale :) Jestem ciekawa jak to potoczy się dalej ^^
    Tak więc życzę ci wszystkiego dobrego i dużo weny!
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń