sobota, 6 września 2014

Rozdział 26

PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM


24 grudnia


- Niespodzianka! Wesołych Świąt! – usłyszałem wesołe piski Margaret przy uchu i westchnąłem głęboko, a zaraz potem przewróciłem się na drugi bok próbując ponownie zasnąć.
- Odczep się, nie obchodzę takich głupich wydarzeń – mruknąłem odpychając ją lekko, a ona położyła się na mnie śmiejąc się dźwięcznie. Przez kolejne minuty prób zrzucenia jej z siebie w końcu zrezygnowałem i podniosłem się do pozycji siedzącej, a obok siebie zobaczyłem drewnianą tackę z przygotowanym na gorąco śniadaniem. Omlet, jajka i parę kanapek wraz z  kawą zrobiły na mnie nie małe wrażenie.
- Dlaczego to zrobiłaś? – spytałem nieufnie przyglądając się jedzeniu, a ona uśmiechnęła się delikatnie, co ukazało jej urocze dołeczki w policzkach. W oczach kryła ledwie dostrzegalny smutek.
Wzruszyła ramionami i wstała z zamiarem odejścia, ale uniemożliwiłem jej to łapiąc ją za nadgarstek. Spojrzała na moją rękę ze zdziwieniem, a potem na mnie.
- Nie odpowiedziałaś – powiedziałem cicho odwracając wzrok, a ona spuściła nisko głowę.
- Sądziłam, ze będzie ci miło i pomoże nam to odbudować relacje, zanim – głos jej się zatrząsł, ale nie chciała bym dostrzegł. Nie musiała kończyć. Wiedziałem, co chce powiedzieć.
-Sądziłam, że będzie ci miło i pomoże nam to odbudować relacje, zanim urodzi się nasze dziecko.
Po śniadaniu i szybkim prysznicu zszedłem na dół, jednocześnie wycierając głowę ręcznikiem. Cały potargany wstąpiłem do salonu, gdzie prawie wszyscy przyjaciele siedzieli wokół choinki, która lśniła czerwonymi światełkami, kolorowymi bombkami i łańcuchami aż od samego progu. Kiedy Harry mnie dostrzegł uśmiechnął się promiennie i podszedł do mnie z małym pakunkiem w ręce. Był ubrany w elegancką koszulę i wyglądał na szczęśliwego.
- Nareszcie nasza księżniczka się obudziła-powiedział żartobliwie, a ja dałem mu lekkiego kuksańca w ramię- proszę, to dla ciebie – wręczył mi coś małego i prostokątnego , zapakowanego w zielony papier ze świętym mikołajem. Rozerwałem papier i rzuciłem go niedbale za siebie, skupiając się na zdjęciu znajdującym się w brązowej ramce.
Widziałem tam dwóch małych chłopców, obejmujących się za ramiona z wielkimi uśmiechami na twarzy. Każdy z nas w ogóle nie przypomniał osób, na które wyrośliśmy. Przeciwnie, pamiętam, ze przez wiele lat dążyliśmy do tego, by zostać policjantami.
- Mam nadzieję, że nic się nie zmieni – Styles nawiązał do fotografii i położył mi dłoń na ramieniu, a ja z obojętną miną pokiwałem głową, na co chłopak zaśmiał się głośno. Po chwili wróciłem z jego prezentem, fantazyjnie zapakowanym przez Patty. Niebieski papier idealnie  komponował się z białą kokardą. Harry długo rozpakowywał swój prezent, bo żal mu było rozrywać taki ładny pakunek.
Gromki śmiech przerwał ciche rozmowy wszystkich wokoło, a wszystkie spojrzenia skierowały się w kierunku Stylesa, który z dziecięcą radością skakał i wiwatował, kurczowo trzymając swój zdalnie sterowany samolot. Nie sądziłem, że aż tak go to ucieszy, więc uśmiechnąłem się pobłażliwie, kiedy rzucił mi się na szyję. Zaraz potem ubrał się i wraz z Jessem, Louisem i Patrickiem i poszli go wypróbować  w terenie. Nawet fakt, że padał delikatny śnieg nie mógł mu przeszkodzić w  wypróbowaniu nowej zabawki.
- Chcesz coś zjeść? – zagadnął Niall podchodząc do mnie w czerwonym sweterku, na który zwróciłem szczególną uwagę. –Zapomnij, dostałem go od Louisa. – powiedział zrezygnowany, a ja starałem się zachować powagę, za co dostałem z łokcia.
- Nie, musze się gdzieś wybrać- mruknąłem i skierowałem się w stronę drzwi, ale on zastąpił mi drogę.
- Patty nie ma teraz w domu. – kiedy zauważył moje nagłe zniechęcenie dodał : - spokojnie, wpadnie do nas dzisiaj. – dokończył mówić i wziął pierniczka ze stoły pochłaniając go ze smakiem. Odwróciłem się i zobaczyłem Margaret w swoich luźnych ubraniach i niedbałym koku z książką w ręku, która nieudolnie próbowała zdjąć coś z wyższej półki w korytarzu. Wzięła mnie litość, więc podszedłem do niej i podałem fioletowy szalik, a ona uśmiechnęła się i wdzięcznym krokiem odeszła w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz?
- Do sklepu, zabrakło nam cukru po tych wszystkich wypiekach – powiedziała i chciała wyjść z domu, jednak powstrzymałem ją.
- Zostań tu, ja pójdę. I tak nie czuje tej całej atmosfery.- mruknąłem ponuro zakładając granatową kamizelkę, a gdy chciała zaprzeczyć położyłem jej dłoń na ramieniu i świdrowałem wzrokiem. Widziałem, jak bije się sama z myślami, ale w końcu ustąpiła i wróciła do salonu.



***


Wróciłem okrężną drogą, zyskując czas na rozmyślania i unikanie tej „niesamowitej” atmosfery. Dla mnie nie miała ona żadnego znaczenia. Nie tylko ze względu na moją religię.
Święta nie miały znaczenia bez mojej Patty przy boku. Nic nie miało bez niej znaczenia.
Chwyciłem się za kieszeń i wyjąłem małe, eleganckie pudełko. Otworzyłem je i zagryzłem wargi.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – zapytała pani w podeszłym wieku zza okularów, splatając palce.
-Poszukuję prezentu świątecznego – powiedziałem podchodząc do lady i cierpliwie czekając na jakiekolwiek propozycje. Biżuteria to nigdy nie był dział, w którym wiedziałem, co chce kupić.
- Rozumiem. Dla kogo?
- Dla kogoś wyjątkowego.- kobieta uśmiechnęła się ciepło i zaczęła pokazywać mi jakieś pierścionki i bransoletki objaśniając ich zalety. Ale przy dziesiątej zrezygnowałem i zacząłem udawać, ze jej słucham. To nie było to. Odwróciłem wzrok na prawo…i wtedy ją ujrzałem.
- A ta? –wskazałem palcem i energicznie podszedłem w stronę tej wyjątkowej, a ona odchrząknęła znacząco.
- Nie wiem, czy jest pan w stanie aż tyle wydać, to bardzo drogie..- pokazała mi wpierw metkę z ceną, a ja machnąłem lekceważąco ręką.
- Cena jest nie ważna, jestem  stanie zapłacić każdą. – mruknąłem, a ona spojrzała na mnie zaskoczona i poprawiła okulary, jakby ponownie oceniając ile mogę mieć lat, po czym uśmiechnęła się ponownie.
- Dobrze. Więc zapakować?
-Tak.- odrzekłem, a gdy podała mi małą torebeczkę, dodała jeszcze:
- To musi być naprawdę wyjątkowa kobieta. Musi być szczęściarą.
Zacisnąłem w pięść małe opakowanie i wcisnąłem ponownie do kieszonki. Liczyłem, że Patty dostanie je ode mnie wcześniej, ale ona pewnie spędzała teraz czas z rodziną. Co za nieszczęsny los.
Może i jestem egoistą, ze chce ją tylko dla siebie. Ale za to zakochanym egoistą.

- Nareszcie jesteś!- usłyszałem głos Nialla, gdy zdejmowałem buty- ktoś na ciebie czeka. Niczym błyskawica popędziłem do swojego pokoju, niemal przewracając się na schodach, przez co usłyszałem urywane śmiechy z salonu. Stanąłem we framudze i zacząłem ciężko dyszeć, ale podniosłem głowę i w końcu zobaczyłem Ją.
Patty siedziała na moim łóżku w prostej, granatowej sukience przed kolano i czarnych szpilkach, spoglądając na mnie tymi oczami, w których tliły się iskierki rozbawienia.
- Długo czekasz? –zagadnąłem już oddychając normalnie i siadając obok, a ona delikatnie odsunęła się .
- Nie. Właściwie dopiero co przyszłam.- Uśmiechnęła się, a ja to odwzajemniłem.
-Mam coś dla ciebie – powiedziałem nie tracąc czasu, a ona zmarszczyła brwi.
- Nie musisz mi nic dawać, przecież niedługo wyjeżdżacie i na pewno te pieniądze przydadzą ci się bardziej na..- zaczęła dawać mi wykład, więc zatkałem jej usta dłonią. Odsunąłem się dopiero, kiedy przestała.
-Robię to bardziej dla siebie niż dla ciebie. – powiedziałem poważnie wyjmując pudełko i podając jej, a ona zrobiła oczy wielkości spodków. Wcisnąłem jej prezent w rękę mrucząc pod nosem „Wesołych Świąt”  i wpatrując w podłogę, a ona założyłam bransoletkę.
-Dziękuję.- szepnęła, i pocałowała mnie  w policzek. Chociaż był to najzwyklejszy buziak, poczułem się inaczej. Coś we mnie ucieszyło się niezmiernie i znowu.
Znowu pękła kolejna bariera, która oddzielała mnie od niej. Moja chłodna osobowość, która przy niej zaczęła pragnąc być lepszą.
Zeszliśmy na dół, by spędzić ten czas z resztą. .
Czas płynął nam niewiarygodnie szybko. Każdy zapomniał, że to nasze ostatnie dni w tym miejscu. Zapomnieliśmy, że znowu będziemy musieli zaczynać wszystko od nowa. Zapomnieliśmy, że nowe wyzwania mogą nad rozrzucić w różne kierunki. Zapomnieliśmy o rozłące. Liczył się tylko ten moment. Tylko tu i teraz. 
Zjedliśmy wspólną kolację ubarwioną żartami Louisa, bawiliśmy się w bitwę na śnieżki, a na koniec puściliśmy fajerwerki, by zapamiętać te święta na zawsze.



***



- Świetnie się dzisiaj bawiłam.- zagadnęła Patty, gdy odwiozłem ją pod dom. Wyłączyłem silnik i czekałem na jakikolwiek ruch z jej strony. Ona zachowywała się podobnie, patrząc w gwieździste niebo przed nami.
- Wyjedź z nami.- powiedziałem patrząc prosto przed siebie, a Patty ze świstem wciągnęła powietrze i przygryzła wargi.
-Przecież wiesz, że to nie takie proste- szepnęła niemal błagalnie, a ja zacisnąłem dłonie na kierownicy.
- To jest banalnie proste, Patty. Przemyśl to. – dokończyłem i odwróciłem głowę, co miało oznaczać koniec naszej rozmowy.
- Jeszcze raz dziękuję za bransoletkę. Jest śliczna. – usłyszałem jeszcze raz ten cienki, aksamitny głosik, a moment później trzaśnięcie drzwiczek. Obserwowałem ją, aż weszła do wnętrza swojego domu, a dopiero potem odpaliłem samochód  i odjechałem.
Przez kolejne minuty moje serce biło nienaturalnie szybko. Po dziesięciu minutach jazdy zdenerwowany zjechałem na pobocze i zapaliłem papierosa. Musiałem się wyluzować,
Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego się waha, dlaczego nie chce z nami odjechać. To przecież dziecinnie proste, wystarczy podjąć decyzję.
Ucieczka z kryminalistami to raczej ryzyko, a nie decyzja- zganiłem się w myślach.
To nie jej wina, że nie potrafię sobie wyobrazić życia bez niej.


***


25 grudnia

- Zayn! – usłyszałem wrzask Stylesa z parteru, a chwile potem zobaczyłem go w swoich drzwiach.
Było koło dziesiątej rano, słońce pięknie rozświetlało błękitne niebo, a jego promyki powolnie wpadały przez okno do mojego pokoju. Margaret poszła z Jessem na zakupy odzieżowe, bo on jako jedyny był w stanie to wytrzymać. No, i przegrał w papier, kamień, nożyce.
- Co jest, czemu tak krzyczysz o tej porze? –ziewnąłem przeciągle siedząc ponuro na łóżku. Odkąd wczoraj wróciłem do domu do każdego odnoszę się w taki marudny sposób, ale co poradzić. Cały czas myślę o Niej.
- Jadą tu! Psy tu jadą! Namierzyli nas! – był przestraszony, a jednocześnie opanowany - przygotuj się. Masz dziesięć minut.
-  Wyjeżdżamy dzień wcześniej? –zapytałem zrezygnowany , a on popatrzył na mnie jak na durnia.
-Zayn, nie zdążymy już uciec. Będziemy walczyć i szukać drogi ucieczki, by przeżyć.- odpowiedział z całkowicie poważną miną, a ja kiwnąłem głową i zacząłem wyjmować pistolet z szufladki przy łóżku.

***
Witajcie...
Wiem, że Was wszystkich zawiodłam.
Pewnie sądziliście, że porzuciłam Was bez słowa czy coś..
Tak naprawdę cierpiałam na straszny brak weny. Nie wiedziałam, jak rozwiązać w najlepszy sposób tą historię,by jej nie schrzanić,a przecież zbliżamy się do końca:(
Został nam jeden rozdział i epilog.
Nie raz chciałam to porzucić i tu nie wracać, ale...to dzięki Wam tu jestem ponownie.
Uwierzcie mi, że kiedy poczytałam komentarze pod 25 rozdziałem...nie potrafiłam Was zostawić bez dokończenia tego opowiadania.
Jesteście moją motywację do pracy, moim zapałem, po prostu cudowne!!!
To był ciężki czas, te parę miesięcy mojej nieobecności, wiele się u mnie zmieniło.
Nie potrafiłam tu wrócić, nie potrafiłam też tego zostawić...
Przepraszam, mam nadzieję, że mi wybaczycie :( 
Bardziej niż kiedykolwiek proszę o komentarze, bo chce wiedzieć, ze nadal mam dla kogo pisać.
Kocham Was bardzo mocno i przepraszam .
Następny rozdział : 13 WRZEŚNIA





5 komentarzy:

  1. Kochana, rozumiem Cię doskonale, gdyż ostatnio też miałam brak weny. Niemniej jednak cieszę się, iż udało Ci się coś dla nas wyskrobać. Naprawdę opłacało się czekać.
    Jednak załamałaś mnie wiadomością, że to już prawie koniec. Ale mam nadzieje, że Patty w końcu będzie z Zayn'em. Błagam, nooo.
    Czekam na następny, który mam nadzieje pojawi się szybciej niż ten :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha kochana jesteś <3
      Ciesze się, ze zawsze mogę liczyć na Twoją obecność:)
      Noo szybciej, bo już w tym tygodniu, a na dodatek będzie dwa razy dłuższy, bo już mam napisany :P
      Został mi epilog... i szczerze mówiąc, myślę nad kolejnym blogiem :D
      Hmm a to jak dokładnie potoczą się ich losy... zobaczymy ;)
      Pozdrawiam i dziękuje za komentowanie :**

      Usuń
  2. Cudowny kocham cie i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. WYBACZAM :-):-) życze weny , gorąco pozdrawiam i do następnego :-)

    OdpowiedzUsuń